Przejdź do głównej zawartości

Znaleziska czyli mały fart w codziennym życiu.

Dzisiaj dla odmiany troszkę inny temat. Zgubiliście coś kiedyś? Na pewno. A znaleźliście jakąś większą gotówkę? A może jakiś wartościowy przedmiot.
Moje życie jak do tej pory upływa spokojnie. Mógłbym powiedzieć że jestem pechowcem, bo różne rzeczy mi się przydarzały, przez niektórych nazywane łańcuszkiem szczęścia. Z drugiej jednak strony jestem szczęściarzem zwłaszcza po ostatniej przygodzie z kolanem. 2 miesiące zwolnienia. Z ZUS-u za 45 dni zwolnienia dostałem nieco ponad 700 złotych a na domiar złego musiałem i tak opłacić składkę zdrowotną w wysokości +/- 600 złotych. Łatwo policzyć ile zostało mi na życie. Pech? No cóż ryzyko zawodowe. To są tzw ciemne strony prowadzenia jednoosobowej działalności gospodarczej. Jednak szczęście w nieszczęściu było takie, że pandemia przyszła mi z pomocą. Skorzystałem zenzwolnienia ze składek i kilka innych pomocy od państwa. Suma sumarum wyszedłem na tym na zero, a to dzięki kilku złotym zaoszczędzonym w tzw międzyczasie. Nieoceniona okazała się pomoc od rodziców w postaci drobnych zakupów oraz od brata w postaci konserw. Nie wspominam tutaj o pomocy niematerialnej od przyjaciół bo była ona nieoceniona. Przeżyłem i to jest najważniejsze.
Teraz przejdę do tematu znalezisk. Kilka razy w życiu zdarzyło mi się znaleźć nieoczekiwanie parę złotych. Jak to było?

Epizod 1.
Końcówka lat 90 tych. Byłem wtedy szczęśliwym posiadaczem VW Polo z 1989 roku. Do wypłaty kawał czasu, rodzice na Mazurach na urlopie, w zbiorniku rezerwa a w portfelu 100 złotych. W lodówce miałem pełno żarcia, na działce warzywka więc głód mi nie groził. Stwierdziłem że zatankuję do pełna za te ostatnie pieniądze. Przynajmniej nie wydam na głupoty. Tak tak. W tamtych czasach tankowałem do pełna za stówkę 🙂Pojechałem na stację benzynową koło Makro. Wówczas była to stacja Carman, chyba że pamięć mnie myli. Zatankowałem i z bólem serca (znacie ten ból kiedy trzeba wydać ostatnie pieniądze) udałem się do kasy. W kolejce kilka osób. Spuściłem wzrok aby popatrzeć na kafelki i co widzę? Banknot 100 zł leży sobie obok nogi poprzednika. Przesunęliśmy się do przodu, stanąłem na tym banknocie i zacząłem "liczyć pieniądze" aby stracić czas. Gdyby tylko ktoś się odezwał "ojej zgubiłem pieniądze" wierzcie mi oddał bym. Skąd mam wiedzieć czy ta setka leżała od minuty czy od godziny? Na pytanie kto zgubił kasę chętnych by nie zabrakło. Wszyscy wyszli, podniosłem banknot z podłogi i zapłaciłem za paliwo nie tracąc nic. W głowie układałem już plany na najbliższy weekend 😁
Epizod 2
Rok 2005 chyba. Po tradycyjnym spotkaniu piątkowym stowarzyszenia miłośników kolei na dworcu głównym PKP postanowiliśmy iść na kebaba. Wówczas na ilość knajp nie można było narzekać. Po lewej od budynku dworca były Marylin nazywany przez nas roboczo "barem u Mirki", Alkas z pysznymi zapiekankami i Doner Kebap. Poszliśmy do tego ostatniego. Chłopaki wieli kebsa, a ja browara. Siedzimy sobie. Chłopaki jedzą, ja piję i patrzę na gościa zajadającego kebsa przy ostatnim stoliku, a na podłodze pod ścianą leży sobie 100 złotych złożone na czworo. Gość zjadł i wyszedł. Zostaliśmy sami. Pytam chłopaków czy to czasami nie stówka tam leży? Jak się zerwali i rzucili to myślałem że zdemolują pół baru. Jednak po chwili wrócili wręczając mi triumfalnie znalezisko. Chciałem się podzielić, jednak nikt nie chciał ani złotówki. Postawiłem zatem po tym co kto chciał abym nie wyszedł na cebulaka a za resztę kupiłem sobie sieciowy rozkład jazdy pociągów 😁 kosztował wówczas ponad około 50 zł. 

Epizod 3
Maj 2010. Postanowiłem sobie jakiś czas temu podnieść poziom wykształcenia. W związku z tym uczęszczałem do Uzupełniającego Liceum Ogólnokształcącego w latach 2008 - 2010. W maju były ostatnie egzaminy. Ostatnim z nich był egzamin z języka rosyjskiego. Była sobota. Przyjechałem pół godziny przed czasem, stanąłem przed salą i zakomunikowałem, że wchodzę pierwszy. Musicie bowiem wiedzieć, że to była moja taktyka "wejść na pierwszy ogień". Wszyscy klamkowali się wejść a ja wchodziłem pierwszy i pierwszy miałem z głowy. Miało to swoje plusy. Profesor jeszcze wypoczęty, nie wkurzony i zdaje się łaskawszym okiem patrzy. Tym razem nie udało się. Dziewczyny zakomunikowały że jest kolejka. Byłem dziewiąty. Szybko obliczyłem że 9 osób po 10 minut to lekko licząc półtorej godziny. A że w klasie było nas około 20 osób stwierdziłem że mam dwie godziny luzu i pojechałem sobie tramwajem do Focusa. Poszedłem na kawę, a potem zwiedzałem galerię. Najpierw delikatesy na dole, a potem chciałem do Saturna iść pooglądać sprzęt. Wjeżdżam ruchomym chodnikiem do góry. Jestem kompletnie sam. Chodnik zbliża się do celu, patrzę sobie na dół jak znika pod podłogą aby odpocząć jadąc luzem na dół i rozpocząć kolejną wspinaczkę na piętro. No i patrzę a tam jakiś złożony w ośmioro banknot. Wokoło nikogo. Podniosłem, schowałem i poszedłem do kibelka sprawdzić co to. Rozwijam a tu 50 Euro. Pierwsza myśl to że fałszywka i ktoś specjalnie podrzucił. Oglądam pod światło, znaki wodne są, paski zabezpieczenia są. Wygląda dobrze. Schowałem, wróciłem do szkoły i za 15 minut byłem po egzaminie z wynikiem bardzo dobrym. Świetny dzień. Ostatni egzamin zaliczony a dodatkowo 50 euro w kieszeni czyli na ówczesny kurs 210 zeta. Po czasie poszedłem do kantoru i okazało się że wszystko w porządku z banknotem.
Epizod 4
Wiele lat później tj 2014 rok. Przeddzień wyjazdu na Żuławy. Mieliśmy jechać z kumplami do Nowego Dworu Gdańskiego na weekend na kolejkę. Noclegi za darmo. Trzeba tylko zabezpieczyć się w jedzenie i w kasę na jakieś piwko. Jedzenie właśnie zakupiłem w Biedronce. Zostało mi na bilety plus jakieś 20 złotych. Biednie będzie ale trudno się mówi. Wychodzę z biedry, a tu przed samym wejściem do sklepu leży sobie 100 złotych i czeka abym zabrał je na wycieczkę 😁 Nie muszę chyba wspominać że mój wyjazd był znacznie przyjemniejszy dzięki temu.

Epizod 5
Rok 2020. Przyjechałem do pracy na popołudniu. Chodzę sobie po placu rozmawiając przez telefon, wiatr wieje jak wściekły, patrzę w dziurę a tam zabłąkane 20 złotych. Musiało komuś wypaść i wiatr przywiał a nie miał siły wydmuchać tego dalej. Popytałem ludzi którzy byli w pracy czy ktoś nie zgubił pieniędzy. Może to niewiele, ale zawsze kilka browarków do przodu. 
Epizod 6 i 7
Rok 2021. Wczesna wiosna. Załapałem się na dodatkową fuchę przy sprzątaniu autobusów. Wchodzisz, zamiatasz, wycierasz parapety, rurki i myjesz podłogę. Resztę robią osoby, które "doczyszczają". Nie wspominam o drobnych kwotach które znajduje się bardzo często od 1 grosza po nawet 5 złotych. Razu pewnego zamiatam sobie tył autobusu, a spod siedzenia wypada 20 zł i mówi weź mnie 😂 No to wziąłem i wracając do domu kupiłem sobie piwko i czipsy aby umilić wieczór 😉
Innym razem na samym widoku znalazłem 50 zł. No to już coś. Co do autobusów pomijając syf jaki zostawiają po sobie pasażerowie poczynając od zużytych chusteczek, przez maseczki po butelki od piwa, puszki a nawet i samo piwo 🙂. Czasem znajduje się dokumenty, portfele, torby z zakupami, ale takie rzeczy oddaje się na dyspozytornię, gdzie czekają sobie grzecznie na odbiór przez właściciela. 
Jak widać na powyższych przykładach nie warto chodzić z głową w chmurach. Czasami warto spuścić wzrok aby zobaczyć więcej.
A wy drodzy czytelnicy mieliście jakieś ciekawe znaleziska? 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Witajcie potencjalni czytelnicy

To ja. Leszek Zmitrowicz. Założyłem tego bloga dzisiaj tj 4 lutego 2012 roku na prośbę znajomych. Kilka słów o mnie: Urodziłem się w 9 maja 1976 roku. Od urodzenia bardzo lubię kolej i wszystko z nią związane. Uwielbiam rozkłady jazdy, zapowiedzi dworcowe, lokomotywy, samą podróż pociągami. Moja przygoda z koleją na dobre rozpoczęła się w 2000 roku. Wtedy zakupiłem po raz pierwszy w życiu SRJP czyli sieciowy rozkład jazdy pociągów. W rozkładzie tym zauważyłem, że pociągi na trasie Nakło nad Notecią - Chojnice od dnia 23 VI będą zawieszone (linia ta ma szczególne znaczenie dla mnie, gdyż w 1998 roku byłem na wczasach zakładowych w Więcborku i dojeżdżałem właśnie pociągiem) Namówiłem więc kuzyna Radka, z którym trzymam się od dzieciństwa na wycieczkę. Postaram się po trochu opowiedzieć o wszystkich wypadach. Zapraszam do czytania.

Projekt Mazury '21 Start.

Rajzefiber, czyli przed wyjazdem.  Wiecie co to rajzefiber? Etymologia słowa jest prosta. Wystarczy z niemieckiego połączyć die Reise (podróż) oraz das Fieber (gorączka) co da nam rajzefiber, czyli tzw niepokój przedwyjazdowy. W języku polskim nie ma słowa, które określałoby opisywany stan. Mówi się raczej – ale stresuję się przed wyjazdem albo Zocha, sprawdź czy wszystko spakowaliśmy?! Są też tacy, co na 3 dni przed wyjazdem okupują toaletę nie ze swojej winy i nic z tym zrobić nie potrafią… U mnie wygląda to wszystko nieco inaczej. Zaczyna się od kilku godzin do nawet kilku dni przed wyjazdem, w zależności od tego czy jedziemy w nieznane czy też w miejsce gdzie byliśmy już niejednokrotnie. W tym roku zaczęło się u mnie 3 dni przed wyjazdem chociaż wyprawa jest można powiedzieć "w nieznane".  Mimo tego że na Mazury jeżdżę od młodości, to zawsze był kierunek Ostróda, Olsztyn, Mrągowo, Kętrzyn, Węgorzewo. Do dziadka i pozostałej rodziny. Bywały też wypady typowo na

Po zdjęciu gipsu 2020, czyli po wypadku część 2

Grafika przedstawiająca budowę stawu kolanowego u człowieka  Przedmowa . W zasadzie miało tego nie być, ale skoro pisałem o wypadku, oraz mam gotowy post o pobycie w szpitalu, to nie może zabraknąć i takiej relacji pogipsowo - przed szpitalnej. Materiał pisany na świeżo wg wspomnień ubiegłorocznych. Niektóre daty zatarły mi się w pamięci, ale w przybliżeniu odtworzyłem sytuację chronologicznie. Maj 2020 Stało się pewnego dnia. Zdjeto mi gips w końcu po 6 tygodniach. Jednak nie było tak łatwo jak przy kostce że stanąłem od razu na obie nogi.  Trzeba było nauczyć się chodzić. Dostałem zlecenie na wydanie ortezy na sam początek, a następnie skierowanie na rezonans z zaleceniem aby udać się do Gizińskich, bo mają krótkie terminy (hehe pewnie na jesień jak znam życie) dokustykalem do schodów i... Kurde nie umiem zejść. No to kule pod pachę pod drugą pachę barierka i zeskoczyłem na lewej jakoś. Ojciec zawiózł mnie do sklepu medycznego gdzie zaopatrzyłem się w ortezę. Uff. Od razu