Przejdź do głównej zawartości

Podróże komunikacją miejską cz. 1

Cześć. Z małym opóźnieniem, ale wrzucam w końcu tekst. Tym razem opiszę wam mój dojazd do pracy komunikacją miejską. Odkąd mam Rudego, staram się unikać zbiorkomu. I nie chodzi mi o cenę, a przede wszystkim czas dojazdu. Poczytajcie, zrozumcie, wyciągnijcie wnioski. Powrót do podróży motocyklowych już niebawem.

Moja podróż do pracy z przystanku Grunwaldzka - Kanałowa do przystanku Mokra. 
Do pracy najkrótszą drogą motocyklem mam  7,2 km. Zazwyczaj odległość tę w sezonie pokonuję Rudym, czyli motocyklem o pojemności 125ccm, co zajmuje mi 15 do max 20 minut. Komunikacją miejską jest zdecydowanie dłużej chociaż niewiele dalej, bo 7km do Kapuścisk i jeszcze 2 do Mokrej. Aby w miarę bezboleśnie dotrzeć do pracy (bez większych stresów o przesiadki) muszę wyjść z domu o 15:40. Dodam że pracę rozpoczynam o 17:00. Do przystanku mam co prawda niespełna 50 metrów w linii prostej, ale naokoło przez przejście ze światłami droga zajmuje 3-5 minut. Autobus planowo ma odjazd 15:48 Istnieje zatem ryzyko, że nie zdążę na rzeczony autobus 51, gdyż w moim ukochanym mieście zarządca komunikacji wpadł na wspaniały pomysł, że autobusy i tramwaje mogą odjeżdżać z przystanku z 3 minutowym (sic!) przyspieszeniem. Oznacza to ni mniej ni więcej że autobus odjeżdżający o 15:48 może odjechać legalnie o 15:45. Rozumiem tolerancję opóźnienia, bo korki, bo światła, bo coś tam, ale przyspieszenie? Oczywiście nie winię tutaj kierowców, bo skoro może odjechać wcześniej to odjeżdża. Sam bym tak robił. Rozwinę szerzej ten temat przy innej okazji.
Dotarłem szczęśliwie do przystanku. Autobus podjechał punktualnie. Jest git. Jedziemy. To tylko 6 krótkich przystanków, ale aż 6 sygnalizacji świetlnych kompletnie nie zsynchronizowanych ze sobą. To dlatego podróż zajmuje aż 9 minut wg rozkładu, a to tylko 2600 metrów. (Prędkość handlowa 17km/h - to tak informacyjnie) docieramy na Zbożowy Rynek o 15:58. Zostało 15 minut do tramwaju. Spytacie dlaczego nie pojechałem następnym autobusem? Ano dlatego, że następny dociera planowo o 16:05, a często zdarzały się opóźnienia na tej kolejności, czego niejednokrotnie doświadczyłem na własnej skórze. Niestety tramwaje mają taką samą tolerancję przyspieszenia odjazdów, więc zdarzało się że moja dwójka odjeżdżała o 16:10, co powodowało że przesiadka z późniejszego autobusu była mało prawdopodobna do wykonania choćby że względu na to, że mam uszkodzone kolano i niestety nie pobiegnę choćbym chciał... A chciałbym wierzcie. 
Jedziemy tramwajem. Rondo Kujawskie światła stoimy, Trasa Uniwersytecka światła stoimy. Ujejskiego światła stoimy. Magnuszewska światła, zgadnijcie? Tak, stoimy. Od Magnuszewskiej do węzła Szarych Szeregów są dwa przejścia dla pieszych niezsynchronizowane z niczym. Wielka loteria kiedy zapali się czerwone i zatrzyma ruch. I znowu stoimy. Szarych Szeregów węzeł. Byśmy zdążyli na światła, ale przejście nas zatrzymało i czekamy kilka minut na kolejny cykl. Patrzę nerwowo na zegarek. Zdążę na 85, czy nie? Mimo, że tramwaj przyjechał przed czasem, przez światła ma już 4 minuty w plecy. Jeszcze 3 przystanki i wysiadamy. W końcu Kapuściska. Jest 16:32, 4,5km w 19 minut, to nawet kolejka wąskotorowa w Myślęcinku kursowała szybciej, bo 16km/h. Tutaj prędkość średnia wynosi bagatela 14km/h. No to jeszcze 6 minut do 85. Dzisiaj się udało. Gdybym nie zdążył na rzeczony autobus czekało by mnie godzinne oczekiwanie na kolejny kurs lub 2km spaceru bezdrożami do ul. Mokrej, gdzie pracuję. Wreszcie odjazd 85. Po kilku minutach jesteśmy na miejscu. Jeszcze tylko 100m spaceru i praca. 9 kilometrów w godzinę. Oczywiście założenie Zarządcy komunikacji wygląda tak, że mam się przesiadać x razy, nie zapewniając mi gwarancji przesiadki. Świetnie prawda?
Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym nie znalazł jakiejś alternatywy dojazdowej. I tak na przykład można iść spacerem 20 minut na Garbary i stamtąd łapać ósemkę, ale tak czy inaczej trzeba wyjść z domu o podobnej porze. Stosunkowo najlepiej czasowo chyba wychodzi spacer na przystanek Gdańska - Dworcowa (około 20 minut) i jazda szóstką jedyne 18 minut do zajezdni tramwajowej a stamtąd spacer pod górkę jedyne 550m ale to i tak jest 50 minut od wyjścia z domu...

Jak widać na "załączonym obrazku" podróż komunikacją nie należy do super szybkich, i póki zarządca nie zmieni podejścia to nie będzie lepiej. Pozostaje modlić się o bezśnieżną zimę i jeździć Rudym 😁

W przygotowaniu : Podróże komunikacją miejską cz 2 - powrót z pracy. Będzie z humorem 😉

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Witajcie potencjalni czytelnicy

To ja. Leszek Zmitrowicz. Założyłem tego bloga dzisiaj tj 4 lutego 2012 roku na prośbę znajomych. Kilka słów o mnie: Urodziłem się w 9 maja 1976 roku. Od urodzenia bardzo lubię kolej i wszystko z nią związane. Uwielbiam rozkłady jazdy, zapowiedzi dworcowe, lokomotywy, samą podróż pociągami. Moja przygoda z koleją na dobre rozpoczęła się w 2000 roku. Wtedy zakupiłem po raz pierwszy w życiu SRJP czyli sieciowy rozkład jazdy pociągów. W rozkładzie tym zauważyłem, że pociągi na trasie Nakło nad Notecią - Chojnice od dnia 23 VI będą zawieszone (linia ta ma szczególne znaczenie dla mnie, gdyż w 1998 roku byłem na wczasach zakładowych w Więcborku i dojeżdżałem właśnie pociągiem) Namówiłem więc kuzyna Radka, z którym trzymam się od dzieciństwa na wycieczkę. Postaram się po trochu opowiedzieć o wszystkich wypadach. Zapraszam do czytania.

Projekt Mazury '21 Start.

Rajzefiber, czyli przed wyjazdem.  Wiecie co to rajzefiber? Etymologia słowa jest prosta. Wystarczy z niemieckiego połączyć die Reise (podróż) oraz das Fieber (gorączka) co da nam rajzefiber, czyli tzw niepokój przedwyjazdowy. W języku polskim nie ma słowa, które określałoby opisywany stan. Mówi się raczej – ale stresuję się przed wyjazdem albo Zocha, sprawdź czy wszystko spakowaliśmy?! Są też tacy, co na 3 dni przed wyjazdem okupują toaletę nie ze swojej winy i nic z tym zrobić nie potrafią… U mnie wygląda to wszystko nieco inaczej. Zaczyna się od kilku godzin do nawet kilku dni przed wyjazdem, w zależności od tego czy jedziemy w nieznane czy też w miejsce gdzie byliśmy już niejednokrotnie. W tym roku zaczęło się u mnie 3 dni przed wyjazdem chociaż wyprawa jest można powiedzieć "w nieznane".  Mimo tego że na Mazury jeżdżę od młodości, to zawsze był kierunek Ostróda, Olsztyn, Mrągowo, Kętrzyn, Węgorzewo. Do dziadka i pozostałej rodziny. Bywały też wypady typowo na

Po zdjęciu gipsu 2020, czyli po wypadku część 2

Grafika przedstawiająca budowę stawu kolanowego u człowieka  Przedmowa . W zasadzie miało tego nie być, ale skoro pisałem o wypadku, oraz mam gotowy post o pobycie w szpitalu, to nie może zabraknąć i takiej relacji pogipsowo - przed szpitalnej. Materiał pisany na świeżo wg wspomnień ubiegłorocznych. Niektóre daty zatarły mi się w pamięci, ale w przybliżeniu odtworzyłem sytuację chronologicznie. Maj 2020 Stało się pewnego dnia. Zdjeto mi gips w końcu po 6 tygodniach. Jednak nie było tak łatwo jak przy kostce że stanąłem od razu na obie nogi.  Trzeba było nauczyć się chodzić. Dostałem zlecenie na wydanie ortezy na sam początek, a następnie skierowanie na rezonans z zaleceniem aby udać się do Gizińskich, bo mają krótkie terminy (hehe pewnie na jesień jak znam życie) dokustykalem do schodów i... Kurde nie umiem zejść. No to kule pod pachę pod drugą pachę barierka i zeskoczyłem na lewej jakoś. Ojciec zawiózł mnie do sklepu medycznego gdzie zaopatrzyłem się w ortezę. Uff. Od razu