Uwaga! Tekst zawiera wulgaryzmy.
Sam osobiście nie przepadam za umieszczaniem wulgaryzmów w mojej prozie, ale w tego typu tekstach się po prostu nie da. Wybaczcie 😉
Wracałem z pracy jak zwykle swoim małym motorkiem, którego po roku użytkowania nazwałem Rudy. Zadziwiającym jest fakt, że odkąd ochrzciłem Rudego, zaczął się on zachowywać jak dobry przyjaciel, a nie zwykły chinol na dojazdy do i z pracy. A może po prostu ja zmieniłem podejście? Była godzina 0:30 w słuchawkach grały Elektryczne Gitary, ulice były puste, a wszystkie światła (w sensie sygnalizatory) na górnym tarasie włączone. Tego dnia jednak udało się mi trafić na tzw. zieloną falę. Szarych Szeregów - zielone, Magnuszewska - zielone, Ujejskiego - wczesne żółte, Trasa Uniwersytecka - jasno czerwone tzn. żółte było ale gdy byłem pod sygnalizatorem zmieniło się na czerwone dopiero. Rondo Kujawskie zielone, ale dałem w rurę zdrowo, bo dla pieszych już migało. Z tego też powodu zamiast skręcić w Kujawską, poleciałem prosto Solskiego. Szkoda hamulców i opon. Rudy radośnie mrucząc pokonywał kolejne skrzyżowania. Zajechaliśmy na "cirxle kej" . Rudy dostał kolację w postaci benzynki, a ja wyszedł z budynku z czteropakiem pod pachą. Nie rozumiem jak to się dzieje, że ilekroć tankuję paliwo, to ze stacji wychodzę z browarami. Mniejsza o to. Poleciałem dalej. Solskiego, Piękna, przeciąłem Szubińską, aby nie chrzanić się w żadne światła 🚦 i skręciłem w Wysoką, aby po chwili na złamanie karku stoczyć się z Ułańskiej w dół do Nakielskiej, potem Wrocławska, skręt w Grunwaldzką i po chwili w domu. Nie tym razem. Na wysokiej poczułem coś złego, jakby za chwilę miało się coś wydarzyć. Zdwoiłem uwagę i nieco zwolniłem bieg Rudego. Z ciemności wyłoniło się dwóch szczawików prawdopodobnie pod wpływem alkoholu. Jeden z nich zamachnął się butelką a drugi chciał pociągnąć z kopa. Kopiący zapomniał że na ziemi działają prawa fizyki i najzwyczajniej w świecie pierdolnął na glebę. Zatrzymałem Rudego kilkanaście metrów od nich poza zasięgiem ewentualnego rzutu butelką i powiedział donośnym głosem:
-E cwaniak! Taki jesteś mądry? To chodź! Porozmawiamy.
Pierdolniety (ten który pierdolnął na glebę) ledwo zdołał się pozbierać i nie miał ochoty na żadne rozmowy. Butelkowiec wymamrotał coś w stylu "przepraszam" i obaj oddalili się chwiejnym krokiem. Wtem zza rogu Ułańskiej wyszło dwóch kolejnych. Były to zwykłe osiedlowe dresy. Mieli jednak kij baseballowy i byli raczej trzeźwi. Byli zbyt blisko, abym mógł szybko odjechać Rudym czyli spierdolić z niebezpiecznego miejsca. Obaj przypakowani, jeden wyższy od drugiego o głowę, ubrani w śmieszne spodnie z białymi paskami po bokach. Niższy zamierzył się kijem a ja mając prawie pełne gacie ze strachu w tym czasie wyłączyłem silnik Rudego i szybkim ruchem sięgnąłem ręką do kieszeni za pazuchą pozorując ruch jakbym chwytał pistolet. Wycedziłem spokojnym ale donośnym tonem głosu zwracając się do gościa z kijem:
-Za trzy sekundy twój kolega będzie zlizywał twój mózg z chodnika.
Poskutkowało. Zamurowało ich na tyle że ten z pałą zatrzymał się wpół obrotu i wycedził:
- Ale my...
- Zamknij mordę gnoju (gnój - tu rodzaj skurwysyna) - rzekłem spokojnym tonem podobnym do Bogusia Lindy z pierwszej części Psów.
- Chyba wam się coś pomyliło? (czytaj. Pojebało wam się w główkach?)
- My naprawdę...
- RUE! Teraz ja mówię - powiedziałem trzymając rękę cały czas w kieszeni - Ty z pałą położysz ją grzecznie za płotem. Gdy odjadę będziesz mógł wrócić po nią. O tak właśnie. Posłuszni chłopcy. Widać że mamusia was dobrze wychowała. A teraz oboje w lewo zwrot i naprzód marsz i kurwa nie oglądać się, bo inaczej zrobię wam Dinusia Pimpusia!
-o nie proszę. Tylko nie Dinusia Pimpusia. Po ostatnim jeszcze mnie dupsko napierdala - błagalnie wycedził jeden z dresów.
-Wypierdalać! - rzekł Leszek. Napastnicy w pośpiechu oddalili się. Wyciągnąłem w końcu rękę z kieszeni uzbrojoną w telefon i stwierdziłem że jeszcze młoda godzina. Odpaliłem Rudego i w radosnych nastrojach udaliśmy się do domu.
Od autora
Podobają wam się takie historie? Śmiało możecie dawać znać, albo na Facebooku albo tutaj w komentarzach pod postem. Możecie też do mnie napisać albo dać sygnał w inny sposób. Uwierzcie że nie oczekuję pochwał, ale miło jest wiedzieć czy warto pisać.
Pozdrawiam.
Leszek Zmitrowicz
W przygotowaniu: podróże bydgoską komunikacją.
Komentarze
Prześlij komentarz