Przejdź do głównej zawartości

podróże komunikacją miejską cz 2. Powrót z pracy.

Był dojazd do pracy. Teraz czas na powrót z niej. Podróż komunikacją miejską w kierunku praca - dom jest o wiele bardziej przyjemna. 
Minęła pracy zmora,
Do domu pora,
Do domu pora,
Ale najpierw...
Hej hej nalejcie piwa
Niech się wszystkim głowa kiwa... 
Niestety, ale powrót z pracy kiedy pracujesz) w godzinach mocno popołudniowych wiąże się z tym, że trzeba czekać długo na autobus. Najczęściej zdarza się że czekam sam. Większość jeździ samochodami w kierunkach zupełnie nie odpowiadających mojemu miejscu zamieszkania. Aby nie nudziło się kupuję sobie czasoumilacz w postaci czteropaczka jakiejś rogacizny czy też innego napoju chmielowego, po pracy wyciągam z lodówki i udaję się na przystanek. Wiata chroni przed wiatrem i deszczem a ławka pod nią przed nadmiernym bólem nóg. W koło ciemno jak w dupie po czarnej kawie, ni żywej duszy. Dlaczego zatem nie zrelaksowac się skoro autobus za ponad pół godziny. Pierwsze piwko połykam bardzo szybko. Chmielowy  napój znakomicie relaksuje po pracy osiadając chłodnymi kropelkami na wyschniętych ściankach gardła. Pyk. Puszka w trawę i nastepne. Niektórzy pewnie się zbulwersują. Jak to? W trawę? A śmietnika nie ma? No jest, ale po co wrzucać do śmietnika, skoro rano jeden z pierwszych pasażerów powyzbiera wszystko do zera. Ta taktyka dotyczy tylko puszek oraz butelek zwrotnych. Bezzwrotne lądują w śmietniku. Ale wróćmy do naszej opowieści. Drugie piwko również wchodzi jak masełko. 8 godzin pracy wśród hałasu, kurzu i oparów ON robi swoje. Nadjeżdża autobus, ale to Leśny jadący na Łoskoń, a ja czekam na Łoskoński jadący na Podkowę. Skąd takie określenia? Z serialu Zmiennicy. Z kolegą moim serdecznym Andrzejem namiętnie oglądamy serial Zmiennicy. Rzekłbym nawet, że wałkujemy go. Odcinek, w którym Kraszan czekał na pociąg do Berlina w Kutnie w wyniku nieporozumienia okazało się że Paryski ekspres to pociąg z Paryża do Terespola a Terespolski do Paryża. Nadążacie? Nazywamy autobus nie dokąd jedzie ale skąd. W tym przypadku 31 Łoskoński, bo jedzie z Łoskonia. Trochę zagmatwane, ale przy dłuższym użytkowaniu zupełnie proste jak świński ogon.
Wracajac do autobusu. Macham kierowcy aby niepotrzebnie się nie zatrzymywal. Kierowca odmachuje dziękując za drobny gest z mojej strony i oddala się w kierunku Łoskonia. Zostało około 20 minut do Łoskońskiego, którym pomknę do domu. Siedzę sobie w ciszy, aż tu nagle... Jakiś czworonóg się zbliża majestatycznym krokiem. Zatrzymał sie. Zwrócił ślepia na mnie i patrzy. Zmartwiałem. Zaraz skoczy mi do gardła. Trzeba działać. "Whhhhhhiiiiiissszzzzpp" - wydałem odgłos paszczą. Na ten dźwięk lis, bo lis to był, kita pod siebie i w nogi. Podobno widziano go z obsranym ze strachu futrem pół godziny później w Solcu Kujawskim. Ostatnich kilka minut zostało. Nie zdążę już piwka walnąć. To znaczy zdążył bym, ale już bez przyjemności. Na tempo nie lubię. Widzę w oddali jak Łoskoński 31 mknie pod górę ul. Dachtery. Gdybym palił papierosy, byłby to ostatni moment na dymka,ale nie palę i dobrze mi z tym. Mija dłuższa chwila i już słychać walące zawieszenie Mercedesa. Mimo że robią znacznie więcej hałasu od solarisów są znacznie wygodniejsze dla pasażera. Jeszcze chwila i już sunie drogą do przystanku. Kierowca dla pewności włącza długie światła. Może chce sprawdzić czy na pewno jestem człowiekiem a nie jakimś upiorem. Tego nie wiem. Otwierają się drzwi i wsiadam do kompletnie pustego autobusu. Trwa lock down, studentów nie ma, imprez nie ma, knajpy zamkniete, środek tygodnia, to kto ma jechać tym autobusem? Siadam sobie wygodnie tyłem do kierunku jazdy poza zasięgiem kamery, po cichutku otwieram piwko i raczę się nim w samotności. Droga do Placu Kościeleckich zajmuje dłuższa chwilę, bo około 20 minut w zależności jak światła wypadną po drodze oraz od ciężkości nogi kierowcy. Daje to średnią prędkość 30km/h. Nie ma tragedii. W Bydgoszczy linie nocne są skomunikowane na Placu Koscieleckich. Wygląda to tak, że autobusy wszystkich linii tj od 31 do 36 zjeżdżają się razem, by punktualnie 15 minut po każdej godzinie wyruszyć w swoje dalsze trasy. O odjeździe decyduje dyżurny ruchu, który co godzinę przyjeżdża na kilka minut, aby dopilnować porządku. Zdarza się, że z jakichś przyczyn autobus jednej lub więcej linii spóźnia się. Wtedy dyżurny podejmuje decyzję o opóźnieniu odjazdu autobusów w zależności od sytuacji. Na nocnych liniach wiele się dzieje, zwłaszcza w okresie imprezowym. Bójki, zakłócanie spokoju, zarzygany autobus, czy awaria, to główne przyczyny opóźnień. Dojeżdżamy do Placu. Jest 1:14 błyskawiczna przesiadka w 34N lecimy w kierunku Smukały przez rondo Jagiellonów i Grunwaldzkie. Jestem jedynym pasażerem, co na tej linii zdarza się często. Czasami dla urozmaicenia jeżdżę 35N, który jeździ Wałami Jagiellońskimi, dalej Plac Poznański, Rondo Grunwaldzkie i dalej w kierunku Osowej Góry. Czas przejazdu podobny. Wysiadam na przystanku Grunwaldzka - Kanałowa. Jest godzina 1:23. Moja podróż trwała 29 minut przy średniej prędkości 26km/h. Gdyby tak w dzień taki czas uzyskać... Po chwili docieram do domu. Jeszcze chwilę poczytam czy pooglądam coś i spać.

Podsumowując. Powrót z pracy autobusem jest o wiele przyjemniejszy. Jednak nie codziennie pozwalam sobie na piwo. Czasem siedzę sobie o suchym pysku i rozmyślam patrząc w gwiazdy. Czas płynie wtedy zdecydowanie wolniej, ale znacznie taniej 😉

W przygotowaniu:
-Podróże komunikacją miejską cz 3 czyli mały elaborat o komunikacyjnych absurdach
-Coś o motorach (w końcu) 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Witajcie potencjalni czytelnicy

To ja. Leszek Zmitrowicz. Założyłem tego bloga dzisiaj tj 4 lutego 2012 roku na prośbę znajomych. Kilka słów o mnie: Urodziłem się w 9 maja 1976 roku. Od urodzenia bardzo lubię kolej i wszystko z nią związane. Uwielbiam rozkłady jazdy, zapowiedzi dworcowe, lokomotywy, samą podróż pociągami. Moja przygoda z koleją na dobre rozpoczęła się w 2000 roku. Wtedy zakupiłem po raz pierwszy w życiu SRJP czyli sieciowy rozkład jazdy pociągów. W rozkładzie tym zauważyłem, że pociągi na trasie Nakło nad Notecią - Chojnice od dnia 23 VI będą zawieszone (linia ta ma szczególne znaczenie dla mnie, gdyż w 1998 roku byłem na wczasach zakładowych w Więcborku i dojeżdżałem właśnie pociągiem) Namówiłem więc kuzyna Radka, z którym trzymam się od dzieciństwa na wycieczkę. Postaram się po trochu opowiedzieć o wszystkich wypadach. Zapraszam do czytania.

Projekt Mazury '21 Start.

Rajzefiber, czyli przed wyjazdem.  Wiecie co to rajzefiber? Etymologia słowa jest prosta. Wystarczy z niemieckiego połączyć die Reise (podróż) oraz das Fieber (gorączka) co da nam rajzefiber, czyli tzw niepokój przedwyjazdowy. W języku polskim nie ma słowa, które określałoby opisywany stan. Mówi się raczej – ale stresuję się przed wyjazdem albo Zocha, sprawdź czy wszystko spakowaliśmy?! Są też tacy, co na 3 dni przed wyjazdem okupują toaletę nie ze swojej winy i nic z tym zrobić nie potrafią… U mnie wygląda to wszystko nieco inaczej. Zaczyna się od kilku godzin do nawet kilku dni przed wyjazdem, w zależności od tego czy jedziemy w nieznane czy też w miejsce gdzie byliśmy już niejednokrotnie. W tym roku zaczęło się u mnie 3 dni przed wyjazdem chociaż wyprawa jest można powiedzieć "w nieznane".  Mimo tego że na Mazury jeżdżę od młodości, to zawsze był kierunek Ostróda, Olsztyn, Mrągowo, Kętrzyn, Węgorzewo. Do dziadka i pozostałej rodziny. Bywały też wypady typowo na

Po zdjęciu gipsu 2020, czyli po wypadku część 2

Grafika przedstawiająca budowę stawu kolanowego u człowieka  Przedmowa . W zasadzie miało tego nie być, ale skoro pisałem o wypadku, oraz mam gotowy post o pobycie w szpitalu, to nie może zabraknąć i takiej relacji pogipsowo - przed szpitalnej. Materiał pisany na świeżo wg wspomnień ubiegłorocznych. Niektóre daty zatarły mi się w pamięci, ale w przybliżeniu odtworzyłem sytuację chronologicznie. Maj 2020 Stało się pewnego dnia. Zdjeto mi gips w końcu po 6 tygodniach. Jednak nie było tak łatwo jak przy kostce że stanąłem od razu na obie nogi.  Trzeba było nauczyć się chodzić. Dostałem zlecenie na wydanie ortezy na sam początek, a następnie skierowanie na rezonans z zaleceniem aby udać się do Gizińskich, bo mają krótkie terminy (hehe pewnie na jesień jak znam życie) dokustykalem do schodów i... Kurde nie umiem zejść. No to kule pod pachę pod drugą pachę barierka i zeskoczyłem na lewej jakoś. Ojciec zawiózł mnie do sklepu medycznego gdzie zaopatrzyłem się w ortezę. Uff. Od razu