Jakiś czas temu w jednym ze swoich tekstów poruszylem temat tzw. tolerancji przyspieszenia/opóźnienia odjazdu autobusu lub tramwaju. I jakkolwiek rozumiem tolerancję opóźnienia, która w naszym grodzie nad Brdą wynosi 3 minuty, to tolerancji przyspieszenia odjazdu o 3 minuty już nie kumam. Na wstępie zaznaczę, że de facto nie mam pretensji do kierowców/motorniczych, którzy często wykorzystują możliwość przyspieszenia dla swoich celów (np. chwili przerwy na pętli.) zarządca komunikacji bowiem tak skonstruował rozkłady jazdy, że często kierowca nie ma czasu na zwykłe "siku" czy szybką kanapkę, czy chociażby zwykłe rozprostowanie nóg. Wg mnie osobiście tolerancja przyspieszenia - zaznaczę tutaj, że przez zarządcę - jest niedopuszczalna. Zwłaszcza przy tak niskiej częstotliwości kursów jaka jest w Bydgoszczy. I tak na przykład chcąc się przesiąść z autobusu na tramwaj czy odwrotnie mamy przykładowo 6 minut na przesiadkę. Teoretycznie dużo czasu, ale... Nasz pojazd numer 1 spóźnia się z jakiejś tam przyczyny o 3 minuty a nasz pojazd numer 2 na który mamy przesiadkę pojedzie sobie 3 minuty szybciej (bo może) i z przesiadki dupa, a my czekamy 20 minut na kolejny tramwaj lub nawet pół godziny jak to w weekend u nas jest. Jak to wygląda w innych miastach jeśli chodzi o tolerancję przyspieszenia odjazdów?
- Warszawa - 1 minuta
- Gdynia 0,5 minuty
- Gdańsk 1 minuta
- Poznań 1 minuta
- Szczecin 0
- Wrocław 0
- Lublin 0
- Inowrocław 1
- Łódź 1
Oczywiście to tylko przykłady. Ja osobiście nie znam miasta poza Bydgoszczą gdzie tolerancja wynosi powyżej minuty. W Czechach z kolei pojazd oczekuje do godziny odjazdu na przystanku i nie ma prawa odjechać wcześniej. Przetestowane to osobiście przeze mnie. Zresztą temat czeski jest na tyle ciekawy, że rozwinę go przy innej okazji.
Skomunikowania.
Na wstępie powiem że coś takiego jak skomunikowanie w Bydgoszczy istnieje, ale niestety tylko na liniach nocnych. Na placu Kościeleckich gdzie zlokalizowane są przystanki wszystkich linii nocnych 15 minut po każdej pełnej godzinie miedzy 23 a 4 dyżurny ruchu, o przepraszam Inspektor Nadzoru Ruchu 😉upewniwszy się że wszyscy się przesiedli daje sygnał odjazdu.
O ile przyjemniejsze byłyby dojazdy gdybyśmy w ciągu dnia mieli pewność że zdążymy na dany pojazd. Dawno, dawno temu na pętli Wyścigową, gdy tramwaj wjeżdżał na pętle, to autobusom zapalało się czerwone światło na okres bodajże jednej czy dwóch minut. Był to czas wystarczający na przesiadkę na autobusy. Nie wiem jak to odbywało się w drugą stronę. Podejrzewam że wzrokowo. Jeśli motorniczy widział wjeżdżający autobus, to czekał jeszcze chwilkę z odjazdem. Mamy XXI wiek. Technologia poszła niesamowicie do przodu. Mamy wspaniałych elektroników, inżynierów etc. Dlaczego zatem nikt nie wymyśli systemu przesiadkowego? Mogło by to wyglądać na przykład tak, że wsiadam do tramwaju 2 z którego chcę się przesiąść powiedzmy na linie 85 kursującą m. in. Na ulicę Mokrą, gdzie zlokalizowane są magazyny, firma produkująca plastiki i zajezdnia autobusowa prywatnej firmy. Wsiadając do tramwaju patrzę na ekran z przystankami, na którym obok nazwy każdego przystanku są zaznaczone przesiadki. I na przykład kolor czarny, brak możliwości rezerwacji przesiadki. Kolor czerwony możliwość rezerwacji, kolor zielony przesiadka zapewniona (w sytuacji gdy ktoś już zarezerwował) kolor jest czerwony więc podchodzę do ekranu dotykowego którym może być także biletomat, klikam "rezerwuj przesiadkę" wybieram z listy kurs linii 85 z przystanku Kapuściska o godzinie np 16:38 i "ok" w tym momencie u kierowcy 85 pojawia się info że ktoś będzie się przesiadał i powinien poczekać na tramwaj 2. Proste? Jak świński ogon. Jednak kolorki wymienione przeze mnie są czysto teoretyczne i można to rozwiązać na różne sposoby. Trzeba tylko chcieć.
Kolejna rzecz to sygnalizacja świetlna dla komunikacji miejskiej czytaj tramwajów. Podobno w Bydgoszczy stworzono system ITS. W teorii system ten ma zapewnić priorytet przejazdu przez skrzyżowanie dla tramwaju. Piszę "w teorii" gdyż system też w naszym pięknym mieście nie działa. Z jakiej przyczyny? Prawdy się nie dowiecie. Możecie co najwyżej usłyszeć "pracujemy nad tym". Brzmi podobnie jak na jednej z bydgoskich stacji benzynowych na kompresorze wisi kartka "awaria kompresora. Czekamy na serwis. Przepraszamy za utrudnienia" Brakuje tylko dopisku "Najbliższy czynny kompresor we Wrocławiu"
Wracając do tematu. Wydali kupę kasy za coś, co nie działa. Bomba. Biletomaty. W końcu mamy XXI wiek. Automaty bezbiletowe do opłacania przejazdów. Niby fajne, ale zawsze zostaje jakieś ale. Bilet jednorazowy można kodować tylko na karcie płatniczej. W Ostravie - czeskim mieście o liczbie ludności zbliżonej do Bydgoszczy (o Ostravie i innych czeskich miastach rozpiszę się jeszcze kiedyś) w automacie można kupić kartę przedpłaconą którą można kupować bilety w automatach w pojeździe podobnych do naszych. Nie trzeba zatem drżeć o własną płatniczą, a że ktoś wyrwie z ręki albo ukradnie albo coś tam. Mało tego. Kasownik/biletomat znajduje się przy każdym wejściu/wyjściu do pojazdu. U nas wpadasz do pojazdu, chcesz kupić bilet i akurat przypadkiem biletomat jest nieczynny. Co teraz? Albo ryzykujemy jazdę na gapę, albo wysiadamy na następnym przystanku i czekamy na kolejny pojazd ze sprawnym biletomatem. Konia z rzędem temu, kto czeka na następny pojazd. Najczęściej warujemy przy biletomacie, a nuż się uruchomi i łaskawie sprzeda nam bilet, a może kanar sprawdzający bilety da się przekonać że przecież próbuję kupić bilet, ale coś nie idzie i ujdzie mi na sucho. Co bardziej zapobiegliwi posiadają na telefonach aplikację SkyCash, za pomocą której również można kupić bilet online. Osobiście polecam. Fajna alternatywa, bez wyciągania karty z portfela. Instalujemy aplikację i albo korzystamy z portmonetki, którą można doładować na różne sposoby - osobiście nie polecam, bo się czeka długo na przelew - albo podpinamy kartę bankomatową i płacimy wygodnie. Polecam rozwiązanie z kartą.
W naszym kochanym mieście absurdów jest wiele. Znowu przyczepię się do Kapuścisk i przesiadki na linię 85. W tygodniu roboczym istnieje możliwość przesiadki na wspomnianą linię z tramwaju 2 i 8 przyjeżdżających z "miasta". Co prawda z ósemki zdąża się na styk, ale jakimś cudem to funkcjonuje. Przychodzi sobota czy niedziela. Zarzadca komunikacji stwierdził że skoro tramwaje już jeżdżą co pół godziny, to nie ma sensu ich komunikować z autobusem, bo przecież dzień wolny to można się przejść pieszo. Dwójka w weekendy przyjeżdża 5 minut później niż w tygodniu roboczym, co przy sygnalizacji bydgoskiej powoduje że człowiek przesiada się z duszą na ramieniu, bo nigdy się nie wie czy się zdąży. Inaczej sprawa ma się ósemką. W weekend mamy tramwaj na kapach albo 24 minuty przed autobusem albo 6 minut po odjeździe tegoż. Którą wersję wybieracie?
Kolejna rzecz która wkurza mnie niesamowicie, to sygnalizacja a raczej jej synchronizacja, czytaj: jej brak. Przykład Szarych Szeregów. Po cholerę w nocy na pustym skrzyżowaniu sygnalizacja, a skoro już musi być, to po cholerę włączają się cykle dla tramwajów? Nie idzie tego jakoś zaprogramować inaczej? Ciekaw jestem jakie kryteria były przy odbiorze technicznym? Miały świecić i dzwonić, to tak jest. Ale że nocny autobus spędza na skrzyżowaniu kilka minut to się nie liczy? Powiecie pewnie: Ten to narzeka. Wszystko mu nie odpowiada. Może trochę racji w tym stwierdzeniu jest, ale po co nam się wciskało w latach szkolnych że komputeryzacja, że nowoczesność. Do dupy z taką nowoczesnością, w której faktury drukuje się w dwóch egzemplarzach zamiast trzymać na dysku, a o zielonej fali nie wspomnę na górnym tarasie... Wiecie co to zielona fala? Ruszam że skrzyżowania przy Szarych Szeregów w kierunku Błonia z zielonego światła i teoretycznie jadąc prędkością 48 km/h po drodze wszystkie światła mam zielone. Oczywiście mogą zdarzyć się różne warunki niezależne od systemu jak roboty drogowe, czy wypadki, ale to już zdarzenia losowe.
Trochę sobie ponarzekałem, ale generalnie to mnie się podoba moje miasto. Szkoda tylko, że jest zarządzane przez (tu wstaw odpowiednie słowo) ludzi. Przy dzisiejszej technice można by zrobić bardzo dużo, aby ułatwić życie. Niestety w naszym kraju zarządzanym przez chorych umysłowo ludzi budując cokolwiek stawia się głównie na jak najniższą cenę. Po to, aby zdążyć wybudować za obecnej kadencji i zapisać sobie w sukcesach. Nieważne, że byle jak. Ważne że szybko i tanio. O budowie wielopoziomowych skrzyżowań mówiono w latach 80-tych, gdy chodziłem do podstawówki. Przecież tramwaj na rondzie Kujawskim śmiało mógł jechać w wykopie do Trasy Uniwersyteckiej, a ruch samochodów odbywać się na ówczesnym poziomie ronda.
W przygotowaniu: Materiał na gorąco o drożyźnie ogólnej i ogłupianiu klientów. Ja wiem, że to nie o podróżach, ale temat dotyczy nas wszystkich i nie mogę nie podzielić się z wami pewnymi refleksjami.
Od autora:
Niestety ostatnio wpadłem w wir pracy, co spowodowało chwilowe zaprzestanie podróży motocyklowych i innych turystycznych. Mam nadzieję, że nie zanudzam was moimi artykułami na temat komunikacji, ale chwilowo mam "zastój weny".
Komentarze
Prześlij komentarz