Rudy gotowy do drogi. |
Kolejna wycieczka przeszła do historii. Spotkaliśmy się na Chełmińskiej w bożocielny czwartek 3 czerwca chwilkę przed 11. Dopakowałem Rudego i punkt 11 ruszyliśmy w trasę w składzie Grzegorz G. na Junaku, Maciek R. z żoną na Junakach, Krzysztof na RKF-ie (miło było poznać osobiście 😉) i ja na Rudym. Ruszyliśmy DK25 w kierunku Koszalina, ale już po kilku kilometrach zatrzymaliśmy się aby pożegnać Krzysztofa, który nas tylko odprowadzał i doprecyzować interkomy z Grześkiem. Po chwili śmigaliśmy dalej z prędkością oscylującą w okolicach 70 km/h. Ruch jak na święto był bardzo duży. Wszyscy korzystając z pięknej pogody ruszyli w kierunku morza.
Krótki popas na szlaku przygody. |
W okolicy Kadzionki na zakręcie drogi 25 zrobiliśmy pierwszy postój techniczny na rozprostowanie nóg i kilka łyków wody. Po chwili udaliśmy się dalej w trasę ale już przed Mąkowarskiem stanęliśmy w korku. Okazało się że procesja szła. Na szczęście ruch został szybko wznowiony i pomknęliśmy dalej. W. Miejscowości Olszewka kilkanaście kilosów za Mąkowarskiem skręciliśmy w boczną drogę i dalej jechaliśmy sobie spokojnie lokalnymi drogami z nawierzchniami różnej jakości, ale za to o bardzo małym ruchu. Szczęśliwi że pozbyliśmy się towarzystwa samochodów dojechaliśmy do Wałdowa gdzie drogę zagrodził nam strażak. Niestety kolejna procesja. Strażak okazał się być przyjazny i polecił nam objazd polną drogą. Kolejną procesję trafiliśmy bodajże w Drożdzienicy, jeśli się mylę to niech mnie ktoś naprostuje. Ale tutaj sytuacja była na tyle komfortowa że procesja szła sobie swoim pasem a my jechaliśmy swoim. Zatrzymaliśmy się na mały pit stop gdzieś w dziczy. Jazda bocznymi drogami jest fajna, ale zdecydowanie jest mniej miejsc do zatrzymania się na chwilkę. Bez przeszkód dojechaliśmy do Chojnic, gdzie Rudy zjadł obiad w postaci benzynki. Chojnice były dziwnie puste biorąc pod uwagę ile samochodów jechało krajówką. Minęliśmy je dość szybko i już po chwili znaleźliśmy się w Charzykowach.
Zimna "zerówka", to podstawa każdej letniej wyprawy. |
Ciekawa nazwa miejscowości powoduje problemy z odmianą tego słowa. Ja piszę w Charzykowach, albowiem na jednym z budynków znalazłem napis Dom Strażaka w Charzykowach. Pojechaliśmy na plażę, pan doktor zaserwował po bezalkoholowym, chwilkę pospacerowaliśmy, następnie w punkcie wyjścia wypiliśmy kawkę i co niektórzy zjedli zapiekanki i coś tam jeszcze. Dosiedliśmy nasze rumaki i z dwoma krótkimi postojami ruszyliśmy w kierunku Nogawicy. Pogoda dopisywała. Świeciło słońce a pęd powietrza lekko chłodził więc jechało się bardzo dobrze. Z Charzykowych jechaliśmy bokiem (a jakże) przez Jarcewo, Krojanty, Nową Cerkiew i w Racławkach wyjechaliśmy na wojewódzką 240, którą w Tucholi zmieniliśmy na 237, którą dojechaliśmy do Gostycyna gdzie odbiliśmy w lewo aby po kilku kilometrach jazdy najpierw asfaltem a potem po piaskach dojechaliśmy do Nogawicy nad Brdą. Miejsce piękne, cisza i spokój, ceny przystępne, gospodarze mili. Wypiliśmy piwko, zbudowaliśmy obóz, pożegnaliśmy Macieja z żoną i w towarzystwie Opticona spędziliśmy bardzo miły wieczór. Następnego dnia dojechał do nas Michał Kochmanski i w jego towarzystwie ulubioną drogą przez Krówkę Bożenkowo, Żołędowo gdzie odłączył się Grzegorz, Nekla, Dobrcz, Włóki, Trzęsacz, Strzelce Dolne, Stary Fordon dojechaliśmy do celu podróży w CH Rondo przy ul. Kruszwickiej. Cała trasa miała 240km.
Kto nie był, ten niech żałuje. Było fantastycznie pod wieloma względami. Zapraszam na kolejne wyprawy.
Komentarze
Prześlij komentarz