W oczekiwaniu na wynik Covid-19 |
Witajcie drodzy czytelnicy. Nadeszła pora na ostatnią część - czy aby na pewno, to nie gwarantuję - mojej opowieści o zepsutym kolanie. Główne problemy to ograniczona ruchomość, bolesność w niektórych przypadkach, niestabilność stawu. Mam nadzieję że przynajmniej częściowo mnie naprawią. Andrzej jak obiecał, tak mnie przywiózł pod sam szpital w Żninie i pojechał do dziadka na wieś. Zameldowałem się na izbie przyjęć, dostałem ankiety do wypełnienia oczywiście Covid-19 i taka jakaś informująca że nie będę miał pretensji do szpitala gdy się zarażę c19. Nie pamiętam dokładnie o co tam chodziło w 100%. Wiedziałem jedno. Nie podpiszę, to wyjazd do domu, a nie po to tu przyjechałem. Chwilę później udałem się na drugie piętro celem zameldowania się na oddziale chirurgii urazowej i ortopedii. Zaprowadzono mnie na salę i pobrano wymaz na Covida. Miałem tam pozostać do czasu wyniku testu jak siostra powiedziała 15 max 19.
koło 13 przyniesiono obiad. Krupnik i pieczeń z kurczaka z ryżem i surówką. Surówka nie była pierwszej świeżości, ale całej reszcie mam do zarzucenia tylko to, że było pysznie 😋 Koło 18 przynieśli kolację
Szpitalny obiad - nie taki straszny. |
Kolacja |
Dalsza część tekstu była pisana na bieżąco chwilę po operacji. Nic nie zmieniam.
Hej hej. Jestem po zabiegu w stanie gotowym do wyjścia ze szpitala. Całą dobę czekałem na wyniki covidowe.,które na szczęście przyszły ujemne. Zaraz po ich nadejściu doktor ustalał kolejkę zabiegów 1. Biodro, 2. Ramię, 3 haluksy, 4 moje kolano. No pięknie myślę sobie. Zostawili kolano na deser jak już będą zmęczeni. No trudno. Przynieśli niebieskie wdzianko a pod spodem ino gacie miały zostać. Pytam czy już się przebrać No to mówi do mnie że jestem czwarty to mogę się wstrzymać. W międzyczasie zmieniam salę na męską, bo trzeba wam wiedzieć, że po przyjęciu umieszczono 3 młodociane kobiety w wieku 70+ i mnie rodzynka na jednej sali do czasu wyników covida. Nie jadłem już ponad dobę a tu jeszcze trzeba czekać. Pić też nie wolno chociaż suszy niemiłosiernie. Czekam, czekam. Minęła 11 i widzę wraca pani z ręką po zabiegu. No to jeszcze haluksy i ja. No to do 13 mnie pewnie zabiorą. W międzyczasie przyglądam się dyskretnie moim współtowarzyszom niedoli. Obok facet świeżo po operacji biodra. Na oko gość w moim wieku 194 wzrostu 116 wagi. Próbują go postawić na nogi ale facet dostaje mdłości i odpuszczają mu. Na przeciwko ciut starszy ode mnie 50-cio latek, który w 1996 roku miał czołówkę z autobusem jadąc maluchem 😳 Podobno pół ciała miał w kawałkach ale walczył półtora roku i stanął na nogach. Teraz składa kolano po kawałku, aby zachować sprawność bez protezy. Dzwoni po pigułę i mówi że mokro ma. Ona że to normalne że jak znieczulony człowiek to puszcza mocz. Zmieniają mu pościel, a ja wybiegam do toalety wydosikać się na zapas. Robię to kilka razy co jakiś czas. Ja wiem że jak chory to inaczej się patrzy, ale ja po prostu nie lubię sprawiać kłopotów. W końcu gdy już język przysechł mi do podniebienia i zacząłem myśleć o śmierci głodowej, że wszyscy zapomnieli o mnie, wpada sanitariuszka i mówi. Szybko przebieraj się Pan i jedziemy. No to ubrałem niebieską sukienkę i pojechaliśmy głową do przodu (nie nogami na szczęście) Na bloku anestezjolog opowiada o znieczuleniu podpajęczynówkowym że to najkorzystniej dla organizmu i czy się zgadzam? Przerażony byłem ale co miałem zrobić. No to sklon do przodu, głowa na klatę i wkłucie w rdzeń kręgowy. Chwilę trwało zanim dobrali się do rdzenia bo pancerz mam niezły, ale dali radę. Pytają czy czuje jakieś zmiany w nogach. Ja mówię że nie, ale poruszałem palcami stóp i... Ooo mrówki łażą a za chwilę ogarnia mnie bezwład i strach że wstrzyknęli mi coś więcej i zaraz szlag mnie trafi. W głowie zaczyna mi się kręcić, mroczki przed oczami i niedobrze mi. No to koniec myślę. Ciekawe kiedy tunel zobaczę. I nagle słyszę głos. Zaraz będzie lepiej. Ciśnienie Panu spadło mocno i stąd to złe samopoczucie. Uff. Leżę znieczulony od pępka po palce stóp, przychodzi lekarz, ogląda coś i idzie się myć. Wszyscy cały czas żartują, chyba po to żebym im nie wyciął kawału. Próbowałem poruszyć palcami stóp i... O masakro jakie głupie uczucie. Trzeba szybko zapomnieć i nie poruszać się. Czuję że moje nogi leżą płasko ale widzę jak asystentka trzyma jakąś nogę u góry i smaruje chyba ryvanolem. Pytam czy całą mogę mi będą wymieniać. Anestezjolog ze spokojem tłumaczy że to moja noga a głupie uczucie stąd, że mózg zapamiętał ostatnie położenie. Znowu uff. I to podwójne. Znaczy że mam mózg 😜 W końcu przyszedł ortopeda i zabrali się do pracy. Usłyszałem że z moim kolanem to już było dobrze... kiedyś. Całość trwała może kilkanaście minut i w sumie w sali nie było mnie przez godzinę.
Przez najbliższe 4 godziny leżałem plackiem i czekałem aż znieczulenie puści modląc się aby nie zmoczyć prześcieradła 😜udało się. Gdy poczułem władzę w nogach zacząłem popijać wodę a koło 22 mogłem w końcu coś zjeść. Sąsiad narzekał na bóle zaraz po zejściu znieczulenia. Ja nie. Mnie zaczęło rwać koło północy ale dzielnie przetrwałem bez chemii. Lada chwila mają mnie wypisać do domu. Czekam na wypis i wio. Dzięki wszystkim którzy dobrnęli do tego momentu. Mam nadzieję, że nieco wyjaśniłem mechanizm działania znieczulenia podpajęczynówkowego.
Chwilę po operacji |
Czerwiec 2021
Po szpitalu chodziłem o kulach zgodnie z zaleceniem przez tydzień. Niestety moje kolano w pełni sprawne nie jest i prędko nie będzie. Najpierw zrzucić nadmiar balastu, co już zacząłem wdrażać,a potem czeka mnie jeszcze rekonstrukcja wiązadła. Na chwilę obecną poruszam się po płaskim dość szybkim - jak na mnie - chodem. Staw jest w miarę stabilny. Pod koniec kwietnia zdjąłem ortezę i do pracy chodziłem z samą opaską elastyczną. Od jakichś 3 tygodni chodzę bez opaski. Nie było to dla mnie łatwe ale w końcu się udało. Stabilność stawu wg mojej oceny jakieś 95%. Zdarza się raz na kilka dni, że ucieknie w bok, ale lekko i nie tak żebym musiał całą siłę woli włożyć w to, aby się nie wywalić. Nie mogę niestety biegać, i mam problemy ze schodami. Zejście ze schodów bez poręczy po jednym stopniu. Wejście w górę łatwiej.
Niestety pandemia i zamknięte siłownie nie ułatwiły mi rehabilitacji, której tak w zasadzie nie miałem nie licząc jazd na rowerku stacjonarnym, ale to była kropla w morzu potrzeb i zupełnie inna historia.
Ciąg dalszy nastąpi po kolejnej operacji w ściśle nieokreślonym czasie.
Lesiu! Bardzo lubię czytać Twoje komentarze. Będę czekał na dalszy ciąg. Serdecznie pozdrawiam i życzę Ci dużo zdrowia.
OdpowiedzUsuń