Po dość przyjemnej temperaturowo nocy obudziliśmy się około 7:30. Czułem się wyspany i pełen energii. Czułem też, że złe moce poszły w cholerę razem z 13-tym i od dzisiaj wszystko będzie dobrze. Wypiliśmy kawę i zabrałem się za zdejmowanie koła Rudego. Okazało się bowiem, że dętka niestety nie trzyma powietrza. Niesamowite, ale za każdym razem zdejmowanie opony idzie mi coraz szybciej. Nie spiesząc się założyłem 4 łatki (wczoraj też 4) i ta dętka wylądowała w oponie. Napompowałem i pojechałem na mały test, a mój pomocnik Grzegorz w końcu mógł odpocząć. Wszystko w porządku, ale bicie opony znowu jest. Chyba trzeba będzie laczki wymienić. Pojechaliśmy na Orlen pobawić się kompresorem i już po chwili mknęliśmy do Pisza po dętkę. Salon Rometa z częściami zamiennymi - nic, serwis sprzętu spalinowego - nic, kolejny sklep - nic, serwis motocyklowy - i temu serwisowi poświęcę kilka zdań. Wczoraj kolega Optyk z Bydzi znalazł jakiś serwis w Piszu i sugerował żeby do nich się udać. Było to najbliżej Rucianego więc stwierdziłem że skorzystam. Od rana próbowałem się dodzwonić do nich. Mimo że na stronie była informacja że czynne od 8 telefon milczał jak zaklęty. W końcu ok 9:30 oddzwonił właściciel i powiedział że jak dojedzie do serwisu to oddzwoni czy ma dętki. Niestety mimo że czekaliśmy do 11 nie odezwał się. A szkoda. Dlatego wyruszyliśmy w tę podróż. Niestety na miejscu okazało się że dętka może być na jutro. To już coś. Gdybym wiedział zamówił bym na serwisie aukcyjnym z dostawą do paczkomatu na jutro, a tak skazany byłem na kolejną niechcianą wycieczkę do Pisza. Zamówiłem dętkę i pojechaliśmy na rynek. Jako że było piekielnie gorąco poszliśmy na tradycyjne mazurskie lody. Wziąłem limonkę i pistację. Gdzie na Mazurach rosną limonki i pistacje tego nie wiem, ale lody były pyszne 😋 W trakcie zlizywania zimnej słodkości zauważyłem lody o nazwie majonez kętrzyński. Zaintrygowało mnie to na tyle że zapytałem o nie. Pani dała mi posmakować i powiem wam, że dla miłośnika majonezu to może być bomba. Wróciliśmy po nasze rumaki by po zrobieniu zakupow polecieć leśną szosą przez Wiartel do naszej Czapli. Na obiad przyrządziliśmy pyszny i zdrowy sos spaghetti napoli z paczki z makaronem świderki. Po sjescie zażywaliśmy kąpieli, i rozmawialiśmy na różne ciekawe tematy. Spać poszedłem tuż po 21.
CDN
Komentarze
Prześlij komentarz