Przejdź do głównej zawartości

Mazury'21 cześć 3. W poszukiwaniu dętki.

Po dość przyjemnej temperaturowo nocy obudziliśmy się około 7:30. Czułem się wyspany i pełen energii. Czułem też, że złe moce poszły w cholerę razem z 13-tym i od dzisiaj wszystko będzie dobrze. Wypiliśmy kawę i zabrałem się za zdejmowanie koła Rudego. Okazało się bowiem, że dętka niestety nie trzyma powietrza. Niesamowite, ale za każdym razem zdejmowanie opony idzie mi coraz szybciej. Nie spiesząc się założyłem 4 łatki (wczoraj też 4) i ta dętka wylądowała w oponie. Napompowałem i pojechałem na mały test, a mój pomocnik Grzegorz w końcu mógł odpocząć. Wszystko w porządku, ale bicie opony znowu jest. Chyba trzeba będzie laczki wymienić. Pojechaliśmy na Orlen pobawić się kompresorem i już po chwili mknęliśmy do Pisza po dętkę. Salon Rometa z częściami zamiennymi - nic, serwis sprzętu spalinowego - nic, kolejny sklep - nic, serwis motocyklowy - i temu serwisowi poświęcę kilka zdań. Wczoraj kolega Optyk z Bydzi znalazł jakiś serwis w Piszu i sugerował żeby do nich się udać. Było to najbliżej Rucianego więc stwierdziłem że skorzystam. Od rana próbowałem się dodzwonić do nich. Mimo że na stronie była informacja że czynne od 8 telefon milczał jak zaklęty. W końcu ok 9:30 oddzwonił właściciel i powiedział że jak dojedzie do serwisu to oddzwoni czy ma dętki. Niestety mimo że czekaliśmy do 11 nie odezwał się. A szkoda. Dlatego wyruszyliśmy w tę podróż. Niestety na miejscu okazało się że dętka może być na jutro. To już coś. Gdybym wiedział zamówił bym na serwisie aukcyjnym z dostawą do paczkomatu na jutro, a tak skazany byłem na kolejną niechcianą wycieczkę do Pisza. Zamówiłem dętkę i pojechaliśmy na rynek. Jako że było piekielnie gorąco poszliśmy na tradycyjne mazurskie lody. Wziąłem limonkę i pistację. Gdzie na Mazurach rosną limonki i pistacje tego nie wiem, ale lody były pyszne 😋 W trakcie zlizywania zimnej słodkości zauważyłem lody o nazwie majonez kętrzyński. Zaintrygowało mnie to na tyle że zapytałem o nie. Pani dała mi posmakować i powiem wam, że dla miłośnika majonezu to może być bomba. Wróciliśmy po nasze rumaki by po zrobieniu zakupow polecieć leśną szosą przez Wiartel do naszej Czapli. Na obiad przyrządziliśmy pyszny i zdrowy sos spaghetti napoli z paczki z makaronem świderki. Po sjescie zażywaliśmy kąpieli, i rozmawialiśmy na różne ciekawe tematy. Spać poszedłem tuż po 21.
CDN

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Witajcie potencjalni czytelnicy

To ja. Leszek Zmitrowicz. Założyłem tego bloga dzisiaj tj 4 lutego 2012 roku na prośbę znajomych. Kilka słów o mnie: Urodziłem się w 9 maja 1976 roku. Od urodzenia bardzo lubię kolej i wszystko z nią związane. Uwielbiam rozkłady jazdy, zapowiedzi dworcowe, lokomotywy, samą podróż pociągami. Moja przygoda z koleją na dobre rozpoczęła się w 2000 roku. Wtedy zakupiłem po raz pierwszy w życiu SRJP czyli sieciowy rozkład jazdy pociągów. W rozkładzie tym zauważyłem, że pociągi na trasie Nakło nad Notecią - Chojnice od dnia 23 VI będą zawieszone (linia ta ma szczególne znaczenie dla mnie, gdyż w 1998 roku byłem na wczasach zakładowych w Więcborku i dojeżdżałem właśnie pociągiem) Namówiłem więc kuzyna Radka, z którym trzymam się od dzieciństwa na wycieczkę. Postaram się po trochu opowiedzieć o wszystkich wypadach. Zapraszam do czytania.

Projekt Mazury '21 Start.

Rajzefiber, czyli przed wyjazdem.  Wiecie co to rajzefiber? Etymologia słowa jest prosta. Wystarczy z niemieckiego połączyć die Reise (podróż) oraz das Fieber (gorączka) co da nam rajzefiber, czyli tzw niepokój przedwyjazdowy. W języku polskim nie ma słowa, które określałoby opisywany stan. Mówi się raczej – ale stresuję się przed wyjazdem albo Zocha, sprawdź czy wszystko spakowaliśmy?! Są też tacy, co na 3 dni przed wyjazdem okupują toaletę nie ze swojej winy i nic z tym zrobić nie potrafią… U mnie wygląda to wszystko nieco inaczej. Zaczyna się od kilku godzin do nawet kilku dni przed wyjazdem, w zależności od tego czy jedziemy w nieznane czy też w miejsce gdzie byliśmy już niejednokrotnie. W tym roku zaczęło się u mnie 3 dni przed wyjazdem chociaż wyprawa jest można powiedzieć "w nieznane".  Mimo tego że na Mazury jeżdżę od młodości, to zawsze był kierunek Ostróda, Olsztyn, Mrągowo, Kętrzyn, Węgorzewo. Do dziadka i pozostałej rodziny. Bywały też wypady typowo na

Po zdjęciu gipsu 2020, czyli po wypadku część 2

Grafika przedstawiająca budowę stawu kolanowego u człowieka  Przedmowa . W zasadzie miało tego nie być, ale skoro pisałem o wypadku, oraz mam gotowy post o pobycie w szpitalu, to nie może zabraknąć i takiej relacji pogipsowo - przed szpitalnej. Materiał pisany na świeżo wg wspomnień ubiegłorocznych. Niektóre daty zatarły mi się w pamięci, ale w przybliżeniu odtworzyłem sytuację chronologicznie. Maj 2020 Stało się pewnego dnia. Zdjeto mi gips w końcu po 6 tygodniach. Jednak nie było tak łatwo jak przy kostce że stanąłem od razu na obie nogi.  Trzeba było nauczyć się chodzić. Dostałem zlecenie na wydanie ortezy na sam początek, a następnie skierowanie na rezonans z zaleceniem aby udać się do Gizińskich, bo mają krótkie terminy (hehe pewnie na jesień jak znam życie) dokustykalem do schodów i... Kurde nie umiem zejść. No to kule pod pachę pod drugą pachę barierka i zeskoczyłem na lewej jakoś. Ojciec zawiózł mnie do sklepu medycznego gdzie zaopatrzyłem się w ortezę. Uff. Od razu